niedziela, 23 lutego 2014

One Shot nr.2 - Anioł Śmierci

Jest to całkowicie mój wymysł. Może komuś się spodoba. :)

,,… Tylko cierpieniem mogę zatuszować to co uczyniłem w tamtym świecie’’
       Był spokojny ranek, świeciło słonce i ćwierkały kolorowe ptaki. Całe miasteczko Kamorra żyło spokojnym tempem, staruszki chodziły po straganach w poszukiwaniu nieskończonej liczby składników na potrawy, dzieci bawiły się śmiejąc  się donośnie a ich rodzice patrzyli na to z równą radością  na twarzy. Tak, tak było w większości dzielnic tego jakże wesołego miasta, lecz była jedna jedyna posiadłość na której radość była rzeczą niesłychaną.                                                                                                
       W tym właśnie domu mieszkał 15 letni chłopak imieniem Toshiro, pochodził on z klanu, najbardziej tajemniczego i nieprzewidywalnego o nazwie Kiro. Miał białe kolczaste włosy, 1,75 wzrostu i jasno niebieskie oczy. Był on niespokojnym chłopcem, jego zachowanie plamiło tylko honor rodziny wiec był nieustannie wyganiany lub szczuty pasem, lecz godnie przyjmował swoją kare bez krzty zainteresowania co się z nim stanie. Nie kochał swojej rodziny nie miał pojęcia czy kochała ona jego. Odkąd zmarła jego matka , nigdy nikt mu nie okazywał czułości ani innych uczuć. Ten zwyczaj zamykania w sobie wszystkich emocji stawał coraz bardziej powszechny w tej rodzinie aż przestali w ogóle rozmawiać.
       Toshiro siedział samotnie w swoim pokoju, miał dosyć dystansu w swojej rodzinie jeśli w ogóle można to tak nazwać. Kolejną noc rozmyślał nad obrazem jego kolegów cieszących się na widok rodziców i wzajemnie.
      Ten dzień miał minąć tak jak każdy inny. Ojciec Toshiro wyszedł jak zwykle niezauważony, a on udał się do dennego budynku swojej szkoły. W swojej klasie zastał swoich rówieśników myślących tylko o tym kiedy jest przerwa albo czy będą mogli pograć w piłkę. Nie interesowały go nudne monologi wygłaszane przez jego nauczycieli. On tylko siedział w ławce i patrzył w przestrzeń za oknem. Jego uwagę przyciągnęło ogromne drzewo z czerwono zielonymi liśćmi. Rzucało ono dosyć duży cień na trawę. Hitsuaya zapragnął usiąść w tym właśnie miejscu i tak zrobił. Zaraz po zakończeniu lekcji wymknął się i oparł się o roślinę.
       Nie myślał w tej chwili o niczym, kompletnie niczym. Patrzył tylko na puszyste białe obłoki  przesuwające się po niebie, które było dzisiaj wyjątkowo błękitne, co rzadko zdarzało się w tym mieście. Zazwyczaj było albo tak słonecznie i upalnie że nie można było wytrzymać albo pochmurno i burzliwie. Shiro uśmiechnął się co również było wyjątkowe, lecz chwila ta nie trwała długo gdyż spojrzał na ulicę a tam stał patrząc się również na niego, Kare Mitsui i jego gang.
      Największy z mężczyzn podszedł dostatecznie blisko by Toshiro mógł go usłyszeć .
- Spadaj knypku. – wypowiedziawszy te słowa spojrzał na chłopaka świdrującym wzrokiem. Shiro nie miał zamiaru nikomu dzisiaj ustępować. Bez wahania odpowiedział co myśli.
-Nie mam zamiaru się stąd ruszać.
- Nie był bym tego taki pewien.- nagle kilka osób stojących za drzewem, prawdopodobnie należących do gangu złapała go za ręce i rzuciła kilka metrów dalej na ziemię. Toshiro nie wiedząc z skąd dostał nagłego przypływu energii, i postanowił   nie opuszczać miejsca swojego odpoczynku. Wstał i ruszył w kierunku drzewa. Zdziwieni mężczyźni przypatrywali się poczynaniom chłopaka, spodziewali się że go wystraszyli i że sobie pójdzie. Ale trafili na złą osobę, on nigdy się nie poddawał, nie ustępował i tym razem też nie miał zamiaru. 
-Powiedzieliśmy żebyś stąd spadał.
-A ja powiedziałem już że nie mam zamiaru.
-Dosyć tego, bieżcie go.- krzyknął, prawdopodobnie przywódca gangu. Ponownie złapali Toshiro i tym razem uderzyli go mocno w twarz. Raz, potem drugi, krew z nosa i ust ciekła mu strumieniem, ale niczego nie żałował, wręcz cieszył się że do jego nudnego życia wplątały się jakieś wydarzenia. Przepływ adrenaliny w jego ciele był niczym gorąca kąpiel. Widząc że dali mu porządną nauczkę i nie wróci, znieśli go pod ścianę jakiegoś domu.
       Toshiro był pół przytomny wiedział że ojciec będzie na niego zły, albo nie, nie będzie go to w ogóle obchodziło. Leżał na mokrej, chłodnej ziemi , a z jego czoła i ręki wydobywał się przeraźliwy ból. Ostatkiem sił wstał i przewracając się kilka razy doszedł do swojej rezydencji. W drzwiach zastał swojego ojca pogrążonego w rozmyśleniach, lecz szybko przeniósł wzrok na zakrwawionego chłopca.
-Synu, co Ci się stało?- panicz Kiro energicznie rzucił się do syna który miał kolejny raz upaść na ziemię.
-Nic poważnego, tylko postawiłem się jednemu facetowi.- pierwszy raz usłyszał takie słowa od ojca. Zwykle Toshiro był ostrożny ani nie pakował się w kłopoty, więc nie było podobnych sytuacji. Później pielęgniarka opatrzyła jego rany, leczy krwawienie nie ustępowało. Po dwóch dniach Shiro był już tak słaby, że nie mógł ustać na własnych nogach. Powoli uchodziło z niego życie, dosłownie. Ale Toshiro miał uczucie że tak musi być, nie wiedział dlaczego ale po tamtych wydarzeniach otaczała go jakaś dziwna energia. On czuł się dobrze ale nie fizycznie tylko psychicznie.
-Synu, niestety muszę się z tobą pożegnać, wiedz że zawsze Cię kochałem, ale umrzesz… twoje ciało w ogóle nie przyjmuje leków ani nie goją się twoje rany. Mam nadzieje że mnie słyszysz… kocham Cię.
-,,Naprawdę… zaraz dlaczego ja nie mogę mówić… tato ja ciebie też kochałem ale nie rozumiałem.. może ja faktycznie zaraz umrę, no ale przecież myślę… a może tak się umiera…. Przepraszam..za wszystko’’- Ciało Shiro faktycznie już nie funkcjonowało, ale widział co się nad nim dzieje. Ojciec ze spuszczoną głową i służąca roniąca łzy.
OCZAMI TOSHIRO
-,,Umarłem jak to, no przeciesz ich słyszę…. Nie jak mnie tak włożą do trumny to…- przerwałem moje rozmyślenia bo do mojego pokoju przez ścianę wleciała jakaś dziewczyna
-Aaaaaa… jak ty… co.. nic już nie rozumiem
-Wyłaź wreszcie z tego ciała, wytłumaczę ci po drodze.- Zdegustowana, w połowie przezroczysta dziewczyna podleciała i usiadła na moim żyrandolu – Nie bój, się nie słyszą ani nie widzą nas.
-Kim ty jesteś? Jak ja mam wyjść niby z ciała?! No i gdzie ty mnie chcesz zabrać?- Po chwili pomyślałem o tym żeby spełnić pierwszą prośbę nieznajomej, ponieważ i tak nie miałem nic do stracenia. Pomyślałem, więc żeby pojawić się obok łóżka, no i stało się. Stałem obok tam gdzie zamierzałem i mało co nie zemdlałem ze zdziwienia, chociaż nie wiem czy jest to możliwe w moim obecnym stanie. Dziewczyna zaklaskała, nie miałem okazji się jej wcześniej przyjrzeć. Miała rude włosy spięte w kucyk, około 1,70 wzrostu, czerwone odblaskowe oczy i szkarłatną sukienkę. 
-Brawo, nie sądziłam że Ci się uda , nikomu się jeszcze nie udało bez mojej pomocy wyjść z ciała. Ha ha, mam mniej roboty. Okej idziemy- rudowłosa wyszła tak samo jak przybyła, przez ścianę. Wahając się  poszedłem w jej ślady i znalazłem się na zewnątrz.
-Wow, kolejne zaskoczenie, zwykle nowicjusze zatrzymują się w środku ściany albo w ogóle nie mogą przez nią przejść. Kim ty jesteś?- rozbawiona zapytała. Nie wiedziałem czy czuć się dumnym że jestem wyjątkowy czy jednak nie.
-A jak ty się w ogóle nazywasz?- zapytałem, a dziewczyna zrobiła minę jakby się nad tym zastanawiała.
- Aria Melinda Fliora Melisa Zuron Duona Meinar, ale nigdy nie zdarzyło się żeby ktokolwiek to zapamiętał więc w skrócie Aria Eflijo. A ty jakie nosisz imię?
-Toshiro. Toshiro Kiro ale nienawidzę tego nazwiska więc Toshiro Hitsuaya. Dobra skoro już się znamy, to może mi powiesz co tu się dzieje?- zniecierpliwiony moją niewiedzą powiedziałem.
- Ok, lepiej usiądźmy, trochę to zajmie. – po chwili podeszła do jakiegoś  domu i wskoczyła na jego dach, uczyniłem to samo.- Dobra, istnieje równoległy świat o nazwie ,,Artera”, gdzie żyją duchy. Nie duchy takie jak ty czy inny człowiek znacie tylko takie, które mają swoje ciała umysły i uczucia. Możemy przechodzić do świata żywych, znaczy do waszego ale tylko w takiej postaci- wskazała ruchem ręki swoje ciało, a potem moje normalnie bym nie uwierzył w cos takiego ale faktycznie byłem przezroczysty i przed chwilą dosłownie wyszedłem z siebie.-  Ludzie z energią wewnętrzną, czyli wybrańcy, po śmierci wychodzą ze swoich… no po prostu dzieje się z nimi to co z tobą, ale zwykle musze ich uczyć jak przechodzić przez ściany, wychodzić z ciał, a nawet wskakiwać na dachy, ale ty odpowiednio ustabilizowałeś swoją energie magnetyczną i…- to co mówiła ta niejaka Aria było kompletnym kosmosem dla mnie. Jakaś energia magnetyczna co to w ogóle jest- … o i jeszcze niektóre duchy mają moce np. ja mogę latać. Zabiorę cię do Arterii i tam poznasz swoje dalsze losy. Mam za zadanie cię wyszkolić, dlatego się cieszyłam gdy umiałeś wychodzić z ciała i tak dalej – słuchałem z zaciekawieniem co mówi Aria, lecz nadal nie wszystko rozumiałem.- Jesteśmy skazani na siebie przez miesiąc albo dłużej. Ty zginiesz beze mnie, a ja mnie zbiją jeśli cię nie wyszkolę na porządnego ducha.
- Dobra, rozumiem, ale ja cie w ogóle nie znam…- czułem że głowa pęka mi od nadmiaru informacji.
-Ale chyba też zauważyłeś że beze mnie nie przeżyjesz, przecież nie wiesz nawet ja się je pile śpi czy cokolwiek robi innego – uświadomiłem sobie że ma racje – a poza tym Toshiro, jesteś całkiem fajny.
- Yyy… dzięki- nie wiedziałem co odpowiedzieć- … ty też
-Dzięki! –wypowiadając te słowa zaczęła się panicznie śmiać, a ja zauważyłem że od dawnego czasu z nikim tak nie rozmawiałem i nikt nie był tak pozytywnie nastawiony do świata i nie buchał dobrą energią. Zacząłem śmiać się razem z nią.
-Dobra idziemy! - Po kilku minutach podsumowała i ruszyła w kierunku słońca, a ja za nią.

One Shot - Fairy Tail :)

Pomimo tego iż jest to blog o Kuroko no Basket, postanowiłam zamieścić tutaj opowiadanie z mojego innego bloga. Mam nadzieje że wam się spodoba :)

 Dziewczynka pędziła przez Magnolię, brakowało już jej tchu bowiem miasto to było obszerne i rozbudowane. Jej szkarłatne włosy powstawały, by po chwili opaść pod wpływem nieprzewidywalnego wiatru. Powodem owego biegu była grupka strażników, którzy dostali rozkaz ją złapać i wtrącić do lochu za używanie magii w Mieście. Była jedyną osobą która odważyła się powiedzieć lub raczej pokazać co o tym myśli. Na chwile przystanęła, skupiła się i po chwili kilkanaście mieczy i strzał leciało w kierunku żołnierzy.
-Łapać ją, znowu użyła magii- oczywiste było że większość mieszkańców była magami, ale z byt bali się przeciwstawić Władcy. Dziewczyna widząc nadbiegających strażników, kontynuowała swoją ucieczkę. Po kilku minutach monotonnego biegu, przewróciła się. Kostka czerwono-włosej była złamana, co najmniej skręcona. Próbowała wstać lecz na darmo, bol przeszył jej ciało i znów upadła. Widząc groźnych mężczyzn coraz bliżej siebie rozpaczliwie czołgała się wzdłuż ulicy, aż nagle zamarła w bezruchu. Mały chłopiec ,mniej więcej w jej wieku. Spokojnie podszedł do niej i przystanął. Głupio się uśmiechnął i wyciągnął rękę przed siebie.
- Stop!!! – wrzasnął na cały głos różowo włosy chłopak. Równie zaskoczeni co dziewczyna żołnierze stanęli jak wryci i patrzyli się na chłopaka.
-Odsuń się, bachorze- krzyknął jeden
- Nie mam najmniejszego zamiaru, a wy oddacie mi … - wskazał palcem na dziewczynę -.. ją! –tamci wybuchnęli śmiechem, a chłopak nadal się uśmiechał. Wolno podszedł do jednego ze strażników i krzyknął
- Pięść  ognistego smoka! – Momentalnie dłoń chłopaka zapłonęła, a on wycelował siarczysty policzek mundurowemu. Ten zaś poleciał daleko w głąb żołnierzy.  Jego towarzysze natarli na chłopaka, a ten najpierw splunął na kilku ogniem, resztę pokonał ognistymi szponami. Dziewczyna patrzyła się jak zahipnotyzowana na poczynania chłopaka, jego magia wydawała jej się przepiękna i autentyczna. Chłopak nie bał się porażki i był pewny swoich umiejętności. Mimo publiczności pokazywał wyraźnie że należy do tej niezwykłej grupy, grupy magów. Po paru minutach strażnicy zrozumieli że nie mają z nim szans i postanowili się wycofać. Gdy zostali wreszcie sami chłopak wybuchnął śmiechem i odezwał się
- Widziałaś ich miny…- sprawiał wrażenie że zaraz się udusi ze śmiechu po kilku sekundach jego mina spoważniała – jak tam twoja kostka? – nie czekając na odpowiedź wziął ją na ramiona i zaniósł do swojego domu.

To tyle, wiem, że krótkie i tak dalej.. Może kiedyś dokończę. O opinie proszę w komentarzach. Dzięki :3 

Dodatek nr.1 :) (Yaoi)

Dodam wam kilka obrazków KagaKuro. Jest to dodatek nr.1 w innym będą inne paringi, napiszce tylko jakie ;3. Miłego ogladania.









 Mój ulubiony :)
 Oraz kuroko w jakże szekszi pozie :3
Rozdział 3 pojawi się niedługo. Zapraszam do komentowania, na pewno będzie to motywujące ;3

Rozdział 2 (KagaKuro)

Pukanie do po paru minutach ustało. Leżałem wciąż  w sypialni nie zmieniając pozycji odkąd się podłożyłem. Szok minął, teraz  nie rozumiałem swoich własnych reakcji. Co działo się ze mną jeszcze przed chwilą było nienaturalne. Czuć coś takiego do chłopaka. To nie może się dziać, nie mogę być zakochany w Kuroko. Szczególnie jeżeli teraz ma dziewczynę. Dlaczego muszę uświadamiać sobie wszystko zawsze z opóźnieniem lub dzięki komuś. Czy ja naprawdę jestem taki tepy. No chyba tak. Może niebiesko-włosy puści wszystko w niepamięć, a ja wymyślę jakąś tandetną wymówke dlaczego płakałem, typu "coś mi wpadło do oka". Jestem żałosny. Będę udawał że nic się nigdy nie zdarzyło i będzie jak dawniej.
    Wstałem z łóżka i podszedłem do dużego lustra wiszącego na mojej szafie. Wygladałem strasznie,  przekrwione oczy od płaczu, zaczerwieniony nos i policzki, oraz grymas na ustach. Cieszyłem się że nikt mnie w tej chwili nie widzi, straciłbym reputację u kolegów z drużyny. Podążyłem w kierunku kuchni, była całkiem dużą jak na takie mieszkanie.
     Na środku stał średniej wielkości stoliczek, obok przy ścianie, kuchenka, kilka szafek oraz zmywarka. Po drugiej stronie zaraz koło przysłoniętego żaluzjami stała lodówka, idealna aby pomieścić składniki na proste potrawy ktore sobie przygotowywałem. Wyciągnąłem z niej na wpół pełny karton mleka i wpiłem go duszkiem. Opakowanie wyrzuciłem do śmieci, a sam położyłem się na kanapie i walczyłem telewizor. Musiałem szybko zapomnieć o zdarzeniach zprzed godziny.  Na chwilę moje problemy zniknęły, ale po paru minutach znów nawiedziło mnie to przepraszajace spojrzenie Kuroko w myślach.
     Nie wytrzymałem, musiałem coś zrobić. Wybiegłem z domu i popędzilem na pobliskie boisko. Biegnac już znacznie uspkoilem się i zorientowałem sie zielonego nie wziąłem piłki. Mimo wszystko wciąż zmierzalem ku placówce. Nie mogłem uwierzyć w to co zobaczyłem. Już drugi raz nakrywam Kuroko. Tylko tym razem nie z dziewczyną, lecz samemu trenującego rzuty do kosza. Co jeszcze dziwniejsze trafił za każdym razem. Po jego policzku ciekla łza. Byłem zdumiony i co do rzutów i co do tego że płakał.
- Kagami-kun wiem, że tam jesteś.
- Kuroko... - wciąż spoglądałem na chłopaka, który momentalnie się odwrócił ukazując swoją twarz. 
- Przepraszam - otworzyłem szeroko oczy ze zdumienia. Za co on mnie przepraszał. To ja jestem idiotą który zakochał sie w najlepszym kumplu a nie on.
- Za co? - odpowiedziałem beznamiętnym głosem. 
- Za to - w tej chwili podszedł do mnie, zbliżył się na tyle byśmy mogli poczuć ciepło naszych ciał. Spojrzał mi głęboko w oczy, a ja już wiedziałem co chce zrobić i nie zamierzałem się sprzeciwiać. Po chwili jego ciepłe wargi dotykały moich. Było to najwspanialsze uczucie jakie kiedykolwiek doświadczylem. Gdy oderwalismy się od siebie musiałem zadać to pytanie ale Kuroko mnie uprzedził.
- Zanim coś powiesz, wiedz że to co się zdążyło dzisiaj w parku to była jedna wielka pomyłka. Momoi pocałowała mnie w podziękowaniu za specjalny trening. A tak naprawdę kocham ciebie Kagami- kun. Uświadomiłem sobie to dzisiaj gdy zobaczyłem cie we łzach. - I zamilkł, a ja nie wiedziałem co odpowiedzieć. Byłem w szoku a jednocześnie czułem wszechogarniajaca mnie radość.
- Też cie kocham Kuroko.

piątek, 14 lutego 2014

Rozdział 1 :) Paring KagaKuro

Oczmi Kagamiego:
Nie sądziłem, że wygramy. Właśnie odbywał się mecz pomiędzy Seirin, a Yonuu*, najbrutalniejszym klubem wszechczasów. Już na początku chciałem się poddać, lecz gdy zobaczyłem tą zdeterminowaną twarz, zdecydowany wzrok, właczył się we mnie jakiś zapalnik. W duchu powiadziałem sobie "Jeśli on wierzy w zwicięstwo, to ja na pewno". Dlaczego było to dla mnie takie wyjątkowe? Już tłumaczę. Gdy na twarzy mojego najlepszego kumpla Kuroko, pojawiały się jakiekolwiek emocje, było naprawde co świętować. Beznamiętny wyraz gościł na jego twarzy niemal że zawsze. Tylko ludzie którzy byli mu bliscy, mogli troche częściej wyczytać coś z jego twarzy co i tak rzadko się zdarzało. W tej sytuacji Tetsu aż tętnił energią, co pozwoliło mi dostatecznie się uspokoić i trawić 3 kosze z rzędu. Od zremisowania z przeciwną drużyną dzieliło nas dziesięć punktów, a do końca meczu pozostały 3 minuty. Jakim cudem odrobimy taką stratę. Mecz został wznoiony, skącentrowałem się najmocniej jak potrafiłem, aby przyjąć Ignite Pass od Kuroko. Technika dosłownie miażdzyła dłonie. W ułamku sekundy piłka z drugiego końca boiska znalazła się w moich rękach. Z prędkością światła zacząłem biegnąć do kosza przeciwnika. Dzięki Mitobe oraz Izukiemu udało mi się sprawnie wyminąć ich obronę. Już tylko sekundy dzieliły mnie od zdobycia kolejnych dwóch punktów dla Seirin. Zrobione. Ale to jescze nie koniec, gramy dalej. Kilka podań, a piłka wpada w ręce Hyuugi, który oddaje rzut za trzy punkty. Sytuacja powtarza się, dzięki tajemniczemu podaniu Kuroko Hyuuga znów dostaje piłkę tym samym zapewniając nam kolejne punkty. Kilka sprawnych. podań .trafień, które zapewniły nam zwycięstwo. Nie ma co ukrywać, po meczu byłem tak zmęczony, że chętnie położyłbym się jeszcze na parkiecie, lecz ku mojemu niezadowoleniu zostałem zaciagnięty przez niebieskowłosego potwora do szatni, gdzie nie tylko ja, lecz cała drużyna runęła na podłogę momentalnie. Trenerka mimo swojego zabójczego charakteru, zajżała tylko do nas i posłała na ten swój uśmieszek mówiący "Jestem z was dumna chłopaki, ale to nie znaczy że nie dam wam popalić na następnym treningu" i wyszła. Na co ja również pokazałem moje piękne białe zęby. Po chwili zastanowienia, zorientowałem się, że nigdzie nie ma Kuroko. Musiał się gdzieś ulotnić gdy byłem pod prysznicem, albo po prostu go nie zauważyłem i gdzieś stoi. Kolejna "magiczna" zdolność mojego drobniejszego przyjaciela. Umiał zniknąć, a dokładniej sprawić, że nikt go nie zauważa, nie widzi. Co było równoznaczne z tym że także mógł pojawiać się znienacka. Tak też unikał spóźnień w szkole i był mistrzem w podawaniu i zbiórkach piłek w grze. Ale tym razem na prawde nie było go już w szatni. W pewnym sensie zaczałem wyczuwać jego obecność. Tyle czasu razem spędziliśmy trenując, chodząc na hamburgery i milkshaki, które kuroko tak uwielbia. Gdy znajduje się w pomieszczeniu czuje pewną aure tajemniczości, nie żeby było to coś wyraźnego, ale po prostu wiem gdy znajduje się w pobliżu. Może oszalałem, może nie, ale nikomu swoich spostrzeżeń narazie nie będę zdradzał. Pewnie uznali by mnie za wariata "Hej, czuje jak z kumpla wydziela sie aura i tylko ja to widze bo jemy razem hamburgery " . Tak .. zdecydowanie posłali by mnie do wariatkowa. Wracając do kuroko, postanowiłem go poszukać, zawsze razem wracaliśmy do domu, gdzyż mieszkamy blisko siebie, a po drodze wpadamy jeszcze do knajpki. Wyszedłem na zewnątrz. Na dworzu prawie nikogo nie było, widocznie wszyscy odeszli zaraz o meczu. Wyglada na to że troche zasiedzieliśmy się w tej szatni. Ruszyłem w stronę domu, licząc na to, że po drodze spotkam Kurosza. Niestety nigdzie go nie było, sprawdziłem nawet w jego własnym mieszkaniu do którgo mam klucze. Kuroko dał mi je kiedyś "na wszelki wypadek" i czasem mi się przydają. Zacząłem się już poażnie martwić, gdzie ten patałach się szlaja, taki wesoły był podczas meczu, zdecydowanie coś musiało się stać. Coś jes nie tak. Mimo wielkiej chęci położenia sie do łóżka i przespania reszty miesiąca, ruszyłem w poszukiwania kumpla. Obszedłem knajpki gdzie zazwyczaj przesiadujemy, parki gdzie gramy w kosza i kilka miejsc gdzie udaje się zawsze sam, jak ma zły humor lub doła, a ja tak prędzej czy później do niego przychodzę. Od razu widać że ma zły dzień. Sam nie wiem kiedy nasza przyjaźń się tak pogłębiła. Gdy go poznałem uważałem go za małego, beznamiętnego dzieciaka, który nie ma szans jako koszykarz. Niedługo zajeło abym pojął jak bardzo się myliłem. Dotarłem do dość dużej lecz całkowicie zasłoniętej krzewami fontanny. Zza gałęzi dojżałem niebieska czuprynę, już miałem go zawołać, lecz w pore zauważyłem że nie jest sam. W jego ramionach była dziewczyna, dziewczyna o imieniu Momoi. Różowowłosa, cycata panna. Mająca świra na punkcie kuroko, jego przyjaciółka z czasów gimnazjum. Ich usta złączyły się w pocałunku. Chociaż wyszedł on z inicjatywy dziewczyny, Kuroko bez oporów go oddawał. W tej chwili poczułem wewnętrzny ból. Czułem się jakbym był w piekle. Nie chodziło tylko o to, że mój przyjaciel ukrywał przedemną, to że ma dziewczynę. Ale również ze zdziwieniem uświadomiłem sonie że boli mnie to że ktoś zabiera mi Kuroko. Przecież ja nie czuje tego samego do dziewczyn co do facetów, więc o co chodzi. Mogłem sobie uświadomić to dużo wcześniej, a nie po fakcie. Byłem całkowicie zagubiony, nie rozumiałem swoich uczuć, szok mieszał sie z rozczarowaniem. Poczułem się zdradzony chociaż wcale nie byłem. Kuroko ma prawo umawiać się z kim chce. Ale dlaczego mnie musi to tak boleć. Zoriętowałem się że nie zrobiłem kroku odkąd ich razem zobaczyłem, na moim policzku poczułem mokrą łze, których napływało coraz więcej do moich oczu. Nigdy się tak nie czułem. Czy to wogóle mozliwe? To możliwe abym był gejem? Gdy powróciłem moim niewyraźnym wzrokiem na parę, poczułem na sobie wzrok Tetsui. W tej chwili chciałem zapaść się pod zimię, cofnąć czas. Żałowałem że wogóle poszedłem go szukać. Wolałbym nie wiedzieć i wszystko byłoby jak dawniej. Odwróciłem sie gwałtownie i ruszyłem przed siebie jak w transie. Nadal czułem na swoich plecach wzrok kruoko. Czułem jakby posyłał mi przeprosiny. Jeszcze większy potok łez wydostał sie z moich oczu, przyśpieszyłem kroku, co przerodziło sie w bieg. Wtargnąłem do mojego mieszkania i rzuciłem sie na łóżko. To co działo się wewnątrz mnie było nie do opsania. Nie mineło nawet pół godziny gdy do mieszkania rozległo się ciche pukanie. Nie zamnierzałem otworzyć choć wiedziałem, że to Kuroko, który posiada klucze, i tak zobaczy moją zapłakaną smutną oraz zdezorietowną twarz.

 *Wymyślona przezemnie drużyna ;)

Rodział 2 nastąpi xD
Liczę na wasze opinie i komentarze :) Uwagi co do błędów również gdzyż nie było poprawiane oraz o wyrozumiałość. Mam nadzieje że się podobało ;)



Witam :)

Witam :) Postaram się na tym blogu tworzyć opowiadania związane z postaciami z anime, głównie Kuroko no Basket. Życzę miłego czytania, oraz liczę na liczne komentarze :3