piątek, 14 lutego 2014

Rozdział 1 :) Paring KagaKuro

Oczmi Kagamiego:
Nie sądziłem, że wygramy. Właśnie odbywał się mecz pomiędzy Seirin, a Yonuu*, najbrutalniejszym klubem wszechczasów. Już na początku chciałem się poddać, lecz gdy zobaczyłem tą zdeterminowaną twarz, zdecydowany wzrok, właczył się we mnie jakiś zapalnik. W duchu powiadziałem sobie "Jeśli on wierzy w zwicięstwo, to ja na pewno". Dlaczego było to dla mnie takie wyjątkowe? Już tłumaczę. Gdy na twarzy mojego najlepszego kumpla Kuroko, pojawiały się jakiekolwiek emocje, było naprawde co świętować. Beznamiętny wyraz gościł na jego twarzy niemal że zawsze. Tylko ludzie którzy byli mu bliscy, mogli troche częściej wyczytać coś z jego twarzy co i tak rzadko się zdarzało. W tej sytuacji Tetsu aż tętnił energią, co pozwoliło mi dostatecznie się uspokoić i trawić 3 kosze z rzędu. Od zremisowania z przeciwną drużyną dzieliło nas dziesięć punktów, a do końca meczu pozostały 3 minuty. Jakim cudem odrobimy taką stratę. Mecz został wznoiony, skącentrowałem się najmocniej jak potrafiłem, aby przyjąć Ignite Pass od Kuroko. Technika dosłownie miażdzyła dłonie. W ułamku sekundy piłka z drugiego końca boiska znalazła się w moich rękach. Z prędkością światła zacząłem biegnąć do kosza przeciwnika. Dzięki Mitobe oraz Izukiemu udało mi się sprawnie wyminąć ich obronę. Już tylko sekundy dzieliły mnie od zdobycia kolejnych dwóch punktów dla Seirin. Zrobione. Ale to jescze nie koniec, gramy dalej. Kilka podań, a piłka wpada w ręce Hyuugi, który oddaje rzut za trzy punkty. Sytuacja powtarza się, dzięki tajemniczemu podaniu Kuroko Hyuuga znów dostaje piłkę tym samym zapewniając nam kolejne punkty. Kilka sprawnych. podań .trafień, które zapewniły nam zwycięstwo. Nie ma co ukrywać, po meczu byłem tak zmęczony, że chętnie położyłbym się jeszcze na parkiecie, lecz ku mojemu niezadowoleniu zostałem zaciagnięty przez niebieskowłosego potwora do szatni, gdzie nie tylko ja, lecz cała drużyna runęła na podłogę momentalnie. Trenerka mimo swojego zabójczego charakteru, zajżała tylko do nas i posłała na ten swój uśmieszek mówiący "Jestem z was dumna chłopaki, ale to nie znaczy że nie dam wam popalić na następnym treningu" i wyszła. Na co ja również pokazałem moje piękne białe zęby. Po chwili zastanowienia, zorientowałem się, że nigdzie nie ma Kuroko. Musiał się gdzieś ulotnić gdy byłem pod prysznicem, albo po prostu go nie zauważyłem i gdzieś stoi. Kolejna "magiczna" zdolność mojego drobniejszego przyjaciela. Umiał zniknąć, a dokładniej sprawić, że nikt go nie zauważa, nie widzi. Co było równoznaczne z tym że także mógł pojawiać się znienacka. Tak też unikał spóźnień w szkole i był mistrzem w podawaniu i zbiórkach piłek w grze. Ale tym razem na prawde nie było go już w szatni. W pewnym sensie zaczałem wyczuwać jego obecność. Tyle czasu razem spędziliśmy trenując, chodząc na hamburgery i milkshaki, które kuroko tak uwielbia. Gdy znajduje się w pomieszczeniu czuje pewną aure tajemniczości, nie żeby było to coś wyraźnego, ale po prostu wiem gdy znajduje się w pobliżu. Może oszalałem, może nie, ale nikomu swoich spostrzeżeń narazie nie będę zdradzał. Pewnie uznali by mnie za wariata "Hej, czuje jak z kumpla wydziela sie aura i tylko ja to widze bo jemy razem hamburgery " . Tak .. zdecydowanie posłali by mnie do wariatkowa. Wracając do kuroko, postanowiłem go poszukać, zawsze razem wracaliśmy do domu, gdzyż mieszkamy blisko siebie, a po drodze wpadamy jeszcze do knajpki. Wyszedłem na zewnątrz. Na dworzu prawie nikogo nie było, widocznie wszyscy odeszli zaraz o meczu. Wyglada na to że troche zasiedzieliśmy się w tej szatni. Ruszyłem w stronę domu, licząc na to, że po drodze spotkam Kurosza. Niestety nigdzie go nie było, sprawdziłem nawet w jego własnym mieszkaniu do którgo mam klucze. Kuroko dał mi je kiedyś "na wszelki wypadek" i czasem mi się przydają. Zacząłem się już poażnie martwić, gdzie ten patałach się szlaja, taki wesoły był podczas meczu, zdecydowanie coś musiało się stać. Coś jes nie tak. Mimo wielkiej chęci położenia sie do łóżka i przespania reszty miesiąca, ruszyłem w poszukiwania kumpla. Obszedłem knajpki gdzie zazwyczaj przesiadujemy, parki gdzie gramy w kosza i kilka miejsc gdzie udaje się zawsze sam, jak ma zły humor lub doła, a ja tak prędzej czy później do niego przychodzę. Od razu widać że ma zły dzień. Sam nie wiem kiedy nasza przyjaźń się tak pogłębiła. Gdy go poznałem uważałem go za małego, beznamiętnego dzieciaka, który nie ma szans jako koszykarz. Niedługo zajeło abym pojął jak bardzo się myliłem. Dotarłem do dość dużej lecz całkowicie zasłoniętej krzewami fontanny. Zza gałęzi dojżałem niebieska czuprynę, już miałem go zawołać, lecz w pore zauważyłem że nie jest sam. W jego ramionach była dziewczyna, dziewczyna o imieniu Momoi. Różowowłosa, cycata panna. Mająca świra na punkcie kuroko, jego przyjaciółka z czasów gimnazjum. Ich usta złączyły się w pocałunku. Chociaż wyszedł on z inicjatywy dziewczyny, Kuroko bez oporów go oddawał. W tej chwili poczułem wewnętrzny ból. Czułem się jakbym był w piekle. Nie chodziło tylko o to, że mój przyjaciel ukrywał przedemną, to że ma dziewczynę. Ale również ze zdziwieniem uświadomiłem sonie że boli mnie to że ktoś zabiera mi Kuroko. Przecież ja nie czuje tego samego do dziewczyn co do facetów, więc o co chodzi. Mogłem sobie uświadomić to dużo wcześniej, a nie po fakcie. Byłem całkowicie zagubiony, nie rozumiałem swoich uczuć, szok mieszał sie z rozczarowaniem. Poczułem się zdradzony chociaż wcale nie byłem. Kuroko ma prawo umawiać się z kim chce. Ale dlaczego mnie musi to tak boleć. Zoriętowałem się że nie zrobiłem kroku odkąd ich razem zobaczyłem, na moim policzku poczułem mokrą łze, których napływało coraz więcej do moich oczu. Nigdy się tak nie czułem. Czy to wogóle mozliwe? To możliwe abym był gejem? Gdy powróciłem moim niewyraźnym wzrokiem na parę, poczułem na sobie wzrok Tetsui. W tej chwili chciałem zapaść się pod zimię, cofnąć czas. Żałowałem że wogóle poszedłem go szukać. Wolałbym nie wiedzieć i wszystko byłoby jak dawniej. Odwróciłem sie gwałtownie i ruszyłem przed siebie jak w transie. Nadal czułem na swoich plecach wzrok kruoko. Czułem jakby posyłał mi przeprosiny. Jeszcze większy potok łez wydostał sie z moich oczu, przyśpieszyłem kroku, co przerodziło sie w bieg. Wtargnąłem do mojego mieszkania i rzuciłem sie na łóżko. To co działo się wewnątrz mnie było nie do opsania. Nie mineło nawet pół godziny gdy do mieszkania rozległo się ciche pukanie. Nie zamnierzałem otworzyć choć wiedziałem, że to Kuroko, który posiada klucze, i tak zobaczy moją zapłakaną smutną oraz zdezorietowną twarz.

 *Wymyślona przezemnie drużyna ;)

Rodział 2 nastąpi xD
Liczę na wasze opinie i komentarze :) Uwagi co do błędów również gdzyż nie było poprawiane oraz o wyrozumiałość. Mam nadzieje że się podobało ;)



3 komentarze:

  1. Cudowne *-* może jest tam parę błędów, ale to nic. Kagami ryczy ;-; pomocy! Toż to niemożliwe! A jednak xD Idę czytać następne!

    OdpowiedzUsuń