niedziela, 23 lutego 2014

One Shot nr.2 - Anioł Śmierci

Jest to całkowicie mój wymysł. Może komuś się spodoba. :)

,,… Tylko cierpieniem mogę zatuszować to co uczyniłem w tamtym świecie’’
       Był spokojny ranek, świeciło słonce i ćwierkały kolorowe ptaki. Całe miasteczko Kamorra żyło spokojnym tempem, staruszki chodziły po straganach w poszukiwaniu nieskończonej liczby składników na potrawy, dzieci bawiły się śmiejąc  się donośnie a ich rodzice patrzyli na to z równą radością  na twarzy. Tak, tak było w większości dzielnic tego jakże wesołego miasta, lecz była jedna jedyna posiadłość na której radość była rzeczą niesłychaną.                                                                                                
       W tym właśnie domu mieszkał 15 letni chłopak imieniem Toshiro, pochodził on z klanu, najbardziej tajemniczego i nieprzewidywalnego o nazwie Kiro. Miał białe kolczaste włosy, 1,75 wzrostu i jasno niebieskie oczy. Był on niespokojnym chłopcem, jego zachowanie plamiło tylko honor rodziny wiec był nieustannie wyganiany lub szczuty pasem, lecz godnie przyjmował swoją kare bez krzty zainteresowania co się z nim stanie. Nie kochał swojej rodziny nie miał pojęcia czy kochała ona jego. Odkąd zmarła jego matka , nigdy nikt mu nie okazywał czułości ani innych uczuć. Ten zwyczaj zamykania w sobie wszystkich emocji stawał coraz bardziej powszechny w tej rodzinie aż przestali w ogóle rozmawiać.
       Toshiro siedział samotnie w swoim pokoju, miał dosyć dystansu w swojej rodzinie jeśli w ogóle można to tak nazwać. Kolejną noc rozmyślał nad obrazem jego kolegów cieszących się na widok rodziców i wzajemnie.
      Ten dzień miał minąć tak jak każdy inny. Ojciec Toshiro wyszedł jak zwykle niezauważony, a on udał się do dennego budynku swojej szkoły. W swojej klasie zastał swoich rówieśników myślących tylko o tym kiedy jest przerwa albo czy będą mogli pograć w piłkę. Nie interesowały go nudne monologi wygłaszane przez jego nauczycieli. On tylko siedział w ławce i patrzył w przestrzeń za oknem. Jego uwagę przyciągnęło ogromne drzewo z czerwono zielonymi liśćmi. Rzucało ono dosyć duży cień na trawę. Hitsuaya zapragnął usiąść w tym właśnie miejscu i tak zrobił. Zaraz po zakończeniu lekcji wymknął się i oparł się o roślinę.
       Nie myślał w tej chwili o niczym, kompletnie niczym. Patrzył tylko na puszyste białe obłoki  przesuwające się po niebie, które było dzisiaj wyjątkowo błękitne, co rzadko zdarzało się w tym mieście. Zazwyczaj było albo tak słonecznie i upalnie że nie można było wytrzymać albo pochmurno i burzliwie. Shiro uśmiechnął się co również było wyjątkowe, lecz chwila ta nie trwała długo gdyż spojrzał na ulicę a tam stał patrząc się również na niego, Kare Mitsui i jego gang.
      Największy z mężczyzn podszedł dostatecznie blisko by Toshiro mógł go usłyszeć .
- Spadaj knypku. – wypowiedziawszy te słowa spojrzał na chłopaka świdrującym wzrokiem. Shiro nie miał zamiaru nikomu dzisiaj ustępować. Bez wahania odpowiedział co myśli.
-Nie mam zamiaru się stąd ruszać.
- Nie był bym tego taki pewien.- nagle kilka osób stojących za drzewem, prawdopodobnie należących do gangu złapała go za ręce i rzuciła kilka metrów dalej na ziemię. Toshiro nie wiedząc z skąd dostał nagłego przypływu energii, i postanowił   nie opuszczać miejsca swojego odpoczynku. Wstał i ruszył w kierunku drzewa. Zdziwieni mężczyźni przypatrywali się poczynaniom chłopaka, spodziewali się że go wystraszyli i że sobie pójdzie. Ale trafili na złą osobę, on nigdy się nie poddawał, nie ustępował i tym razem też nie miał zamiaru. 
-Powiedzieliśmy żebyś stąd spadał.
-A ja powiedziałem już że nie mam zamiaru.
-Dosyć tego, bieżcie go.- krzyknął, prawdopodobnie przywódca gangu. Ponownie złapali Toshiro i tym razem uderzyli go mocno w twarz. Raz, potem drugi, krew z nosa i ust ciekła mu strumieniem, ale niczego nie żałował, wręcz cieszył się że do jego nudnego życia wplątały się jakieś wydarzenia. Przepływ adrenaliny w jego ciele był niczym gorąca kąpiel. Widząc że dali mu porządną nauczkę i nie wróci, znieśli go pod ścianę jakiegoś domu.
       Toshiro był pół przytomny wiedział że ojciec będzie na niego zły, albo nie, nie będzie go to w ogóle obchodziło. Leżał na mokrej, chłodnej ziemi , a z jego czoła i ręki wydobywał się przeraźliwy ból. Ostatkiem sił wstał i przewracając się kilka razy doszedł do swojej rezydencji. W drzwiach zastał swojego ojca pogrążonego w rozmyśleniach, lecz szybko przeniósł wzrok na zakrwawionego chłopca.
-Synu, co Ci się stało?- panicz Kiro energicznie rzucił się do syna który miał kolejny raz upaść na ziemię.
-Nic poważnego, tylko postawiłem się jednemu facetowi.- pierwszy raz usłyszał takie słowa od ojca. Zwykle Toshiro był ostrożny ani nie pakował się w kłopoty, więc nie było podobnych sytuacji. Później pielęgniarka opatrzyła jego rany, leczy krwawienie nie ustępowało. Po dwóch dniach Shiro był już tak słaby, że nie mógł ustać na własnych nogach. Powoli uchodziło z niego życie, dosłownie. Ale Toshiro miał uczucie że tak musi być, nie wiedział dlaczego ale po tamtych wydarzeniach otaczała go jakaś dziwna energia. On czuł się dobrze ale nie fizycznie tylko psychicznie.
-Synu, niestety muszę się z tobą pożegnać, wiedz że zawsze Cię kochałem, ale umrzesz… twoje ciało w ogóle nie przyjmuje leków ani nie goją się twoje rany. Mam nadzieje że mnie słyszysz… kocham Cię.
-,,Naprawdę… zaraz dlaczego ja nie mogę mówić… tato ja ciebie też kochałem ale nie rozumiałem.. może ja faktycznie zaraz umrę, no ale przecież myślę… a może tak się umiera…. Przepraszam..za wszystko’’- Ciało Shiro faktycznie już nie funkcjonowało, ale widział co się nad nim dzieje. Ojciec ze spuszczoną głową i służąca roniąca łzy.
OCZAMI TOSHIRO
-,,Umarłem jak to, no przeciesz ich słyszę…. Nie jak mnie tak włożą do trumny to…- przerwałem moje rozmyślenia bo do mojego pokoju przez ścianę wleciała jakaś dziewczyna
-Aaaaaa… jak ty… co.. nic już nie rozumiem
-Wyłaź wreszcie z tego ciała, wytłumaczę ci po drodze.- Zdegustowana, w połowie przezroczysta dziewczyna podleciała i usiadła na moim żyrandolu – Nie bój, się nie słyszą ani nie widzą nas.
-Kim ty jesteś? Jak ja mam wyjść niby z ciała?! No i gdzie ty mnie chcesz zabrać?- Po chwili pomyślałem o tym żeby spełnić pierwszą prośbę nieznajomej, ponieważ i tak nie miałem nic do stracenia. Pomyślałem, więc żeby pojawić się obok łóżka, no i stało się. Stałem obok tam gdzie zamierzałem i mało co nie zemdlałem ze zdziwienia, chociaż nie wiem czy jest to możliwe w moim obecnym stanie. Dziewczyna zaklaskała, nie miałem okazji się jej wcześniej przyjrzeć. Miała rude włosy spięte w kucyk, około 1,70 wzrostu, czerwone odblaskowe oczy i szkarłatną sukienkę. 
-Brawo, nie sądziłam że Ci się uda , nikomu się jeszcze nie udało bez mojej pomocy wyjść z ciała. Ha ha, mam mniej roboty. Okej idziemy- rudowłosa wyszła tak samo jak przybyła, przez ścianę. Wahając się  poszedłem w jej ślady i znalazłem się na zewnątrz.
-Wow, kolejne zaskoczenie, zwykle nowicjusze zatrzymują się w środku ściany albo w ogóle nie mogą przez nią przejść. Kim ty jesteś?- rozbawiona zapytała. Nie wiedziałem czy czuć się dumnym że jestem wyjątkowy czy jednak nie.
-A jak ty się w ogóle nazywasz?- zapytałem, a dziewczyna zrobiła minę jakby się nad tym zastanawiała.
- Aria Melinda Fliora Melisa Zuron Duona Meinar, ale nigdy nie zdarzyło się żeby ktokolwiek to zapamiętał więc w skrócie Aria Eflijo. A ty jakie nosisz imię?
-Toshiro. Toshiro Kiro ale nienawidzę tego nazwiska więc Toshiro Hitsuaya. Dobra skoro już się znamy, to może mi powiesz co tu się dzieje?- zniecierpliwiony moją niewiedzą powiedziałem.
- Ok, lepiej usiądźmy, trochę to zajmie. – po chwili podeszła do jakiegoś  domu i wskoczyła na jego dach, uczyniłem to samo.- Dobra, istnieje równoległy świat o nazwie ,,Artera”, gdzie żyją duchy. Nie duchy takie jak ty czy inny człowiek znacie tylko takie, które mają swoje ciała umysły i uczucia. Możemy przechodzić do świata żywych, znaczy do waszego ale tylko w takiej postaci- wskazała ruchem ręki swoje ciało, a potem moje normalnie bym nie uwierzył w cos takiego ale faktycznie byłem przezroczysty i przed chwilą dosłownie wyszedłem z siebie.-  Ludzie z energią wewnętrzną, czyli wybrańcy, po śmierci wychodzą ze swoich… no po prostu dzieje się z nimi to co z tobą, ale zwykle musze ich uczyć jak przechodzić przez ściany, wychodzić z ciał, a nawet wskakiwać na dachy, ale ty odpowiednio ustabilizowałeś swoją energie magnetyczną i…- to co mówiła ta niejaka Aria było kompletnym kosmosem dla mnie. Jakaś energia magnetyczna co to w ogóle jest- … o i jeszcze niektóre duchy mają moce np. ja mogę latać. Zabiorę cię do Arterii i tam poznasz swoje dalsze losy. Mam za zadanie cię wyszkolić, dlatego się cieszyłam gdy umiałeś wychodzić z ciała i tak dalej – słuchałem z zaciekawieniem co mówi Aria, lecz nadal nie wszystko rozumiałem.- Jesteśmy skazani na siebie przez miesiąc albo dłużej. Ty zginiesz beze mnie, a ja mnie zbiją jeśli cię nie wyszkolę na porządnego ducha.
- Dobra, rozumiem, ale ja cie w ogóle nie znam…- czułem że głowa pęka mi od nadmiaru informacji.
-Ale chyba też zauważyłeś że beze mnie nie przeżyjesz, przecież nie wiesz nawet ja się je pile śpi czy cokolwiek robi innego – uświadomiłem sobie że ma racje – a poza tym Toshiro, jesteś całkiem fajny.
- Yyy… dzięki- nie wiedziałem co odpowiedzieć- … ty też
-Dzięki! –wypowiadając te słowa zaczęła się panicznie śmiać, a ja zauważyłem że od dawnego czasu z nikim tak nie rozmawiałem i nikt nie był tak pozytywnie nastawiony do świata i nie buchał dobrą energią. Zacząłem śmiać się razem z nią.
-Dobra idziemy! - Po kilku minutach podsumowała i ruszyła w kierunku słońca, a ja za nią.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz